-
Liczba zawartości
703 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
36
Zawartość dodana przez Kapibar
-
Jakoś trzeba się pocieszać
“You’re mad, bonkers, completely off your head. But I’ll tell you a secret. All the best people are.”
(Jesteś szalony, stuknięty, całkowicie Ci odbiło. Ale zdradzę Ci sekret. Wszyscy najlepsi ludzie tacy są. )
Lewis Carroll, Alice in Wonderland
@Kapibar - #DajemyRadosc
-
@OWSIANY pszenny chłopie, ja nawet nie potrzebuję ostatnio szałwii, aby mieć fazę na humor hahahah :D a piosenka o kokosie tylko go utrzymuje :D
-
OWSIANY pszenny dodał reakcję
- Pokaż następne komentarze 39 więcej
-
-
Nie wiem, co mnie bardziej rozwala, genialna piosenka, czy ten mudżyn
-
@MisiePatysie będziesz kiedyś chciała zobaczyć koniec YouTube, to daj znać, zaprowadzę Cię, kochana ;D a ten kawałek, wierz lub nie, ale z murzynem stanowi integralną całość oficjalnego teledysku Black Keys xD
-
@Olka91^ odczuwałem niewysłowioną potrzebę odwalenia jakiegoś mema na dzisiaj! Enjoy
-
Hahahah Wygrałeś Bober :D
-
-
Sekussofoness i MrKush319 dodali reakcje
- Pokaż następne komentarze 39 więcej
-
-
@MisiePatysie Ostatnio katujesz disco polo, to pomyślałem, że wstawię Ci coś, co jest bliskie mojemu sercu <3
-
@MisiePatysie hahahah mój ziomek mnie tym katował, kupił kastrata w okazyjnej cenie i wałkuje non stop :D
To jak już tak się nutkami wymieniamy, ja coś bardziej oklepanego:
90% moich ostatnich studenckich imprez z ziomkami, ooooj aż bym się napił :D tekst - bajka, wykonanie - beka hahahaha, tylko wódeczki brakuje
-
Mój kumpel to uwielbia, jeden z kawałków, przy których mu lepiej nie polewać haha :p a że ja przejmuję od niego upodobania niektóre...
-
MisiePatysie dodał reakcję
- Pokaż następne komentarze 39 więcej
-
-
Szkoda, że życie, to nie american dream, gdzie widzisz mega ładną laskę, Ty się uśmiechasz, ona się uśmiecha, nic się nie dzieje, ale niedługo później, może nawet tego samego dnia, spotykasz ją na ulicy, powiedzmy leje deszcz, ona mokra, Ty nie, bo masz parasolkę, kryjesz ją pod parasolką, zaprowadzasz pod jej drzwi, jesteście oboje przemoczeni, ale przecież próbowałeś ją zasłonić, więc śmiejecie się jak potłuczeni pod jej drzwiami na klatkę, następuje minuta ciszy, ona mówi, żebyś wszedł, ale tak wszedł do mieszkania, nie do jej łóżka, żeby nie było, bo jesteś przemoczony, ona każe Ci się przebrać i wyciąga jakieś stare koszule dla Ciebie, siedzicie i czekacie, aż przestanie lać, gadacie, jak starzy znajomi pijąc herbatę z miodkiem i cytryną, w końcu patrzysz na zegarek, mówisz, źe mówisz iść, ale wymieniacie się numerami telefonów, idziesz, po drodze podskakujesz jak debil z radości, spotykacie się potem jeszcze parę razy, np. zabierasz ją do lunaparku i wygrywasz dla niej największego, najbardziej pluszowego misiaka, jecie sobie razem watę cukrową, idziecie na diabelski młyn i się przytulacie, bo ona, tępa skądinąd, wlazła na diabelski młyn, a się cyka, a Ty też, ale tak trochę mniej, wracacie do domu, jakiś lokalny dresik, ale amerykański taki, ze stylem, kradnie jej torebkę, a Ty biegniesz jak husajn wolt, rozkwaszasz dresika amerykańskiego ze stylem, ona w skowronkach, idziecie na spacer do parku, długo łazicie, może nawet się całujecie, odprowadzasz znowu do chawiry, w american dream byś wlazł na górę i zrobił swoje, ale Ty i ona jesteście porządnymi ludźmi, może i po przejściach, ale porządnymi, dalej ze sobą randkujecie, w końcu oczywiście, jak zwykle, jest jakaś spina, nie wiem, ona dostaje pracę na drugim końcu Polski, ale takim dalekim drugim, jak w american dream, że byś leciał samolotem co najmniej dwie godziny, Ty nie wiesz, co masz robić, nie jesteś wystarczająco stanowczy i staje na tym, że było miło, ale się skończyło, ona zła na Ciebie, bo chciałeś, żeby została, Ty na nią, bo ona chce lecieć, więc się rozstajecie, idziesz chlać do baru, znajduje Cię Twój kumpel, mówi, co Ty beniu odpierdalasz, znalazłeś taką dziewczynę, a siedzisz i chlejesz, wali Ci typowe kazanie, które byś normalnie miał w dupie, ale on to mówi tak, jak w american dream, więc do Ciebie dociera, nagle trzeźwiejesz, wylatujesz, jak Mario trynio z przedszkola na widok lekcji z policjantem, gwiżdżesz na palcach, w sumie wcześniej nie umiałeś, ale nagle umiesz, zatrzymuje się każda taksówka, wsiadasz do pierwszej i mówisz, na lotnisko, koleś pyta się, co się dzieje, a Ty mówisz, jadę ratować miłość mojego życia, on mówi, jak tak, to kurs gratis, zakłada okulary i wciska pedał do dechy, rusza z piskiem opon, omija samochody, jak Komorowski dyktanda, oczywiście podjeżdża do was policja w czasie jazdy i pyta się, co wy odwalacie, a Ty mówisz, że za chwilę miłość Twojego życia odleci na drugi koniec kraju, a oni, że jak tak, to wam pomogą, włączają koguty, eskortują was do samego lotniska, Ty biegniesz, przeskakujesz wszystkie bagaże, płotki, kołyski, stare babcie, ludzie patrzą się, co się dzieje i mimowolnie podążają wzrokiem z ciekawością za Tobą, w końcu docierasz do terminalu, ale okazuje się, że nikogo tam nie ma, nic, myślisz, koniec, odleciał, poddajesz się, już nigdy nie będziesz miał szczęścia, odwracasz się zrezygnowany, jeb, ona tam stoi i się na Ciebie patrzy, gęba do gleby, skąd się tu wziąłeś, Ty przez minutę też nie możesz zebrać gęby z podłogi, świat naokoło się robi niewyraźny i wszystko skupia się, jak w takiej w cholerę drogiej przesłonie do lustrzanki, na Twojej miłości życia, podchodzisz do niej w zwolnionym tempie a la matrix, łapiecie się za grabki, ona się pyta, co tu robisz, Ty mówisz, że do Ciebie dotarło, że choćbyś miał wszystko rzucić, to lecisz z nią, bo to ona na pierwszym miejscu, nic innego, ale czemu ona tu jest jeszcze, a ona mówi, że samolot opóźniony, mówi, że cieszy się, że tu jesteś, mówi, że przemyślała wszystko, wyciąga bilet i efektownie, na oczach wszystkich tych ludzi, którzy w międzyczasie się zebrali i obserwują was w ciszy, jak gołębie kawałek rzuconego chleba, go drze na tyle kawałków, co da się tylko na filmie, rzucacie się sobie w objęcia i całujecie się, kamera przejeżdża wyżej, żeby nie gorszyć dzieci, bo film ostatecznie od 12 lat, wszyscy ludzie klaszczą, kobiety wyciągają haftowane husteczki i wycierają nosy i oczy, mężczyźni ściskają sobie ręce, wrogowie się godzą, a gdzieś ukradkiem przelatuje nad wami biały gołąbek, wszyscy są szczęśliwi, a wy już zawsze będziecie żyli razem długo i szczęśliwie mając gromadkę ślicznych dzieci i duży dom z garażem i grillem, przy którym na regularnych barbecue będziecie opowiadać, wzajemnie się dopełniając, historię waszej miłości rodem z american dream w towarzystwie przyjaciół i rodziny... amen.
(Zobaczyłem śliczną blond dziewczynę na recepcji na siłowni, ale życie, to nie american dream i można najwyżej wpaść na pomysł kolejnego scenariusza do romansidła, zawsze coś. )
(W tle na koniec by ten soundtrack leciał)
-
@Olka91^ jeśli zostanę już scenarzystą, to biorę Ciebie na managera :D ale musisz być bardziej krytyczna hahah :p dobrze mi kumpel podpowiedział, pominąłem przecież wątki drugoplanowe!
1. Koleżanka z pracy głównego bohatera, która się w nim buja na zabój. Gdy ogarnia, że u niego to prawdziwa love z główną bohaterką, to wylatuje sama daleko, ale wcześniej jakoś mu pomaga :D
2. Konkurent, najlepiej trener fitness, który podrywa również tę samą laskę, co główny bohater, niezbyt rozgarnięty, ale ma aż do końca u niej szanse. Możliwe, że na końcu schodzi się z koleżanką z punktu 1 :D
3. Kumpel głównego bohatera, jego pocieszyciel i doradca, niekoniecznie rozgarnięty, wierniejszy, jak mądrzejszy, koniecznie gruby i nieprzystojny :D
I nawet wymyśliłem już obsadę!
Dziewczyna głównego bohatera: http://www.filmweb.pl/person/Teresa+Palmer-497658
Główny bohater: http://www.filmweb.pl/person/Jay+Baruchel-128105
Zakochana koleżanka z pracy: http://www.filmweb.pl/person/Judy+Greer-40580
Konkurent głównego bohatera: http://www.filmweb.pl/person/Matt+Dillon-164
Kumpel głównego bohatera, od biedy może być niekoniecznie gruby: http://www.filmweb.pl/person/T.J.+Miller-801795
VOILA!!!
Kiedy kręcimy?
- Pokaż następne komentarze 39 więcej
-
-
Na takim świecie człowiek może zrobić tylko jedno: znaleźć sobie coś, co będzie jego własne, naprawdę jego własne i nigdy go nie zawiedzie, a potem ciężko pracować nad tym i dla tego, bo to mu samo zapłaci za jego trud.
James Jones – Stąd do wieczności
Może i oklepane, ale <3